Dlaczego migam?

IMG_0109

Wiele osób często się dziwi, że język migowy nie jest moim pierwszym językiem, choć ze światem Głuchych zetknęłam się już we wczesnym dzieciństwie. Ale z całą pewnością język migowy określa mnie tym kim jestem. Mając 5 latek po raz pierwszy poznałam i zaprzyjaźniłam się z osobą niesłyszącą. Nazywała się Karolina i była o rok starsza ode mnie. Z tego co pamiętam kontakt się potem urwał, ponieważ wyemigrowała na Zachód. Byłam również kilka razy w przedszkolu dla dzieci niesłyszących w Katowicach na Brynowie. Niestety niewiele pamiętam z tamtego okresu. Później mając 9 lat na dobre pozostałam w świecie ciszy uczęszczając do klasy specjalnej dla dzieci słabosłyszących (obecnie nie ma już takich klas w tej szkole w Katowicach, gdzie chodziłam. Mój rocznik był ostatnim niesłyszącym rocznikiem w tej szkole)  No więc pewnie zadajecie sobie pytanie „Jak to ona zna świat Głuchych od dawna, a migowego nie znała wcześniej”. Otóż to długa historia i mam nadzieję, że nie będę Was tym zanudzać. Po utracie słuchu mając 2 latka zaopatrzono mnie w aparaty słuchowe i zaczęłam uczęszczać na rehabilitację mowy pod okiem logopedy. Moi rodzice są osobami słyszącymi i za radą specjalistów nie podjęli nauki języka migowego. A dlaczego?

Otóż to w moich czasach, a więc przypada to na lata 80 i początek lat 90, panował silny nacisk na oralizm. Chcieli, żebym była jak słysząca, mówiła jak oni i żyła jak oni. W mojej klasie nikt nie migał, oprócz jednej, która miała Głuchych rodziców, ale ona tak dobrze słyszała, że bez problemu dostosowywała się do nas, czyli niemigających. Nauczyciele również nie migali. W ogóle to nawet nie posiadali specjalistycznego przygotowania do pracy z dziećmi niesłyszącymi. Teraz to już rzecz jasna obowiązek. Także nie miałam od kogo nauczyć się migowego. Mając 13 lat poznałam na koloniach nad morzem w Mielnie grupkę dzieci niesłyszących, które migały. Było to dla mnie coś nowego. Nie bałam się do nich podejść i próbować do nich zagadać gestami. Na szczęście wykazali ogromną cierpliwością wobec mnie i śmiało mogłam wypytywać o różne znaki. Nauczyłam się wówczas po raz pierwszy alfabetu palcowego i kilka znaków. Jeszcze była to długa droga przede mną do komunikowania się w migowym w sposób swobodny. Byłam nieziemsko zachwycona językiem migowym, w głębi serca czułam, że jest on mi bliższy niż mowa. Żałowałam bardzo, że nie miałam okazji od kogoś się wzorować i przyswoić język migowy. W szkole używaliśmy tylko gestów, mimiki, ekspresji ciała i znaków umownych, czyli innym słowem sami stwarzaliśmy znaki dla siebie, dla lepszego porozumiewania się. Nie miało to nic wspólnego ze znakami języka migowego.

Gdy poszłam do liceum masowego, byłam zmuszona opuścić moją bezpieczną przystań, czyli świat Głuchych. Był to cios dla mojej psychiki i tożsamości. Zaczęłam mieć problemy z tożsamością – nie wiedziałam, do kogo należę i gdzie jest moje miejsce. Na temat problemów w liceum opisałam już tu. Balansowałam między światem słyszących a głuchych. Z jednej strony mówiłam językiem większości, ale nie należałam do ich świata. A z drugiej strony świat Głuchych był bliski mojemu sercu, ale nie znałam języka migowego. Dlatego postanowiłam nauczyć się języka migowego od samych Głuchych poprzez obserwację i poprzez przebywanie w ich środowisku. Chciałam głębiej poznać siebie, zrozumieć siebie jak i Głuchych. W  świecie słyszących nigdy nie czułam się do końca sobą, czułam się inna i miałam przeczucie, że język polski jest dla mnie językiem obcym, mimo to, że jest moim pierwszym językiem. Pragnęłam budować swoją utraconą tożsamość. Kiedyś ktoś mi powiedział (osoba niesłysząca niemigająca), że wcale nie potrzebuję języka migowego i wystarczy, że mówię i piszę po polsku i że niejedna osoba niesłysząca, by mi pozazdrościła. I że w ogóle powinnam być z siebie dumna. A jednak nie byłam wcale dumna. Nie umiałam. Nie potrafiłam wytłumaczyć, dlaczego to było ode mnie silniejsze. I tak się stało. Małymi kroczkami przyswajałam w sposób naturalny język migowy przebywając w środowisku osób kulturowo Głuchych, ale prawdziwy przełom nastąpił na studiach w Siedlcach. Tam to już głównie dominującą komunikacją był język migowy.

Teraz śmiało mogę powiedzieć, że język migowy pomógł określić moją tożsamość, odzyskałam swój świat i zyskałam pewność siebie. Nurkując w głąb świata Głuchych coraz lepiej siebie rozumiem i ciągła praca nad sobą pozwala na utrzymanie równowagi psychicznej jak i tożsamościowej. Człowiek bez tożsamości czy z zaburzoną tożsamością błądzi jak we mgle.

Dlatego ja się cieszę, gdy osoby słabosłyszące czy głuche, które choć znają język migowy (najczęściej SJM) to zapisują się na kursy u mnie. Po kursach twierdzą, że nie tylko nauczyli się nowych znaków czy zasad gramatyki PJM, ale otworzyli się na świat głuchych, pewne rzeczy docierają do nich i powoli zyskują własną tożsamość. Jest to dla nich w pewnym sensie terapia. Choć ja przyznaję, że nie robię tego celowo, tak jakoś samoistnie wyszło. Nigdy nikogo nie zmuszam do zmiany poglądu. Szanuję wszystkich bez względu na poglądy.  Czuję się zaszczycona tym, że miałam w tym udział, pomogłam im uzyskać wiarę w siebie i podnieść ich poczucie własnej wartości. Może dlatego, że sama z autopsji to przeżyłam i wiem, co to znaczy być na krawędzi między dwoma światami.

A tak nawiasem pisząc wspomniana tu wcześniej osoba, która radziła, żebym o migowym zapomniała, zerwała wszelkie kontakty ze światem ciszy i przebywa w środowisku słyszących. Nie mam nic przeciwko temu, jeśli chodzi o wybór tej osoby. Choć minęło prawie 20 lat od tej rozmowy z tą osobą, to jednak ta rozmowa utkwiła głęboko w mej pamięci. Szkoda, że wtedy nie umiałam wytłumaczyć tej osobie, bo przecież miałam siedemnaście lat i nie wiedziałam jeszcze, kim jestem.

3 myśli w temacie “Dlaczego migam?

  1. Ja sama od 3 lat miałam problem z tym do jakiego świata należę. Czułam się gorsza od innych. Kiedy zaczęłam się uczyć podstaw migowego. Zakochałam się w tym języku. Zaczęłam z każdym kursem uświadamiać że „nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło”. Zaczynam udzielać się w Święta głuchych w tym roku był to pierwszy w województwie łódzkim. Jestem dumna ze odważyłam się na tą imprezę. Byłam wolontariuszką. I wiem że pragnę migać biegle tym językiem. Znalazłam sens życia chce bardzo pomagać gluchym. Koleżance która nie zna języka a pracuje w szpitalu będę pomagać tłumaczyć. By kontakt pomiędzy dwoma światami nie był jakimś problemem. Stawiam sobie wysokie wymagania. Choć są chwile że upadam brak mi wsparcia. Czasami myślę czy nie jest za późno na naukę. Żałuję że jak 23 lata temu miałam pierwszy kontakt z gluchymi to zawalilam sprawę. Ale chyba wtedy nie dorosła do tego. Albo dlatego że choroba mnie nie dotkla. Teraz jestem szczęśliwa i czasami mam ochotę być w samej ciszy. Wyłączam aparaty i relaksuje się z PJM-EM

    Polubienie

Dodaj komentarz