Ku przeszłości

Nierzadko otrzymuję pytania od młodzieży niesłyszącej, gdzie taka młodzież (mam na myśli w przedziale 18-24 lat) się spotyka? Czy jest jakaś grupa takich osób w okolicy Katowic?

Szczerze pisząc nie mam pojęcia i totalnie nie orientuję się, co dzisiejsza młodzież niesłysząca robi. Czasami mam wrażenie, że taką młodzież widzę tylko w social media, ale mam głęboką nadzieję, że to tylko moje mylne wrażenie. Widzę głównie aktywną młodzież w stolicy, angażują się w działalność kulturalną i organizują różne spotkania integracyjne, brawa dla Nich oczywiście! Przykro jest mi pisać, ale w innych większych miastach, np. w moim rodzinnym mieście, w Katowicach nie widzę takiej aktywnej młodzieży. Wówczas pomyślałam sobie, jak Ja sama odnajdywałam grupę niesłyszących będąc nastolatką. Jednak ja byłam w innej sytuacji, od najmłodszych lat przebywałam już w świecie ciszy, dlatego nie zastanawiałam się nigdy, gdzie ich szukać. Po prostu wiedziałam, gdzie ich znajdę. Co innego w przypadku osób niesłyszących, które wychowały się wśród słyszących i nie wiedzą, jak i gdzie ich znaleźć, dlatego szukają w social media, choć bywa tak, że na próżno ich tam szukać. Pokolenie niesłyszących 30 i 40 latków, do której między innymi ja zaliczam nie wychowała się w erze social media. Mając 17 lat odkryłam przypadkiem stronę dla niesłyszących, nie pamiętam już jak pierwotnie się nazywała, ale w późniejszym czasie była znana jako ONSI (niestety teraz już nie istnieje, właśnie wczoraj z ciekawości sprawdzałam). Na stronie ONSI był tzw. czat, gdzie można było porozmawiać z ludźmi niesłyszącymi z całej Polski, poznawaliśmy się wzajemnie, każdy pisał czym się zajmuje i skąd jest, było zawsze wesoło i przez to zatraciłam poczucie czasu –  z 15 minut zrobiło się 3 godziny. Podczas pierwszego logowania na czat wpisałam swój nick „kicia” (wzięło się to od imienia świnki morskiej, którą miałam wtedy). Od „kici” właśnie wziął się mój znak migowy, choć wcześniej miałam dwa inne znaki migowe. Tak czy siak najbardziej mi odpowiadała ta „kicia” i tak zostało do dzisiaj. Na studiach Głusi podczas migania takiego znaku mówili „kicia”, zaś osoby, które nie znają pochodzenia mego znaku podczas migania tego znaku mówią „szymura” (bosze) albo „kasia” (to już lepiej).

W późniejszym czasie stali bywalcy z czatu przenieśli się na forum deaf. Tam to była prawdziwa kopalnia wiedzy o świecie ciszy, o Nas, o naszych problemach w świecie słyszących. Miała miejsce tam wymiana wiedzy, doświadczeń jak i opinii na różne tematy, a nawet sprzeczki między użytkownikami. Później nastąpiła nowa era i wszyscy przenieśli się na social media (FB, Instagram), zaś to forum zniknęło z sieci śmiercią naturalną, a zawarte w nim bezcenne informacje przepadły w niepamięć.

Dzięki ONSI zorganizowano liczne zloty dla niesłyszących (byłam uczestniczką I zlotu w Krynicy Górskiej, nie miałam jeszcze wtedy skończonych 18 lat i kilka innych zlotów), różne imprezy i wydarzenia, gdzie głusi, słabosłyszący z różnych części Polski spotykali się. Dzięki takim spotkaniom „w realu” poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi, nawiązałam z nimi znajomości, z niektórymi do dzisiaj mam kontakt. Wtedy jeszcze w migowym raczkowałam, ale nie czułam z tego powodu gorsza czy odrzucona na margines, dla Nas nie było ważne, czy migamy SJMem, PJMem czy w ogóle nie migamy, nawet w tamtym czasie nie znaliśmy pojęcia SJM czy PJM (pamiętam, że na PJM mówiliśmy stary lub klasyczny język migowy, a na SJM – nowy język migowy). Nie było coś takiego jak głuchy przez małe g, Głuchy przez duże G. Wszystkich nas łączyła tylko wada słuchu i tyle –  nieważne, czy jesteś z pokolenia Głuchych, czy masz słyszących rodziców, czy chodziłeś do szkoły dla głuchych czy masowej, czy jesteś słabosłyszący, czy jesteś całkiem głuchy, czy tylko na jedno ucho słyszysz, a nawet czy jesteś słyszący. To nie było istotne. Spotykaliśmy się, żeby poznać ludzi podobnych do siebie, porozmawiać o podobnych problemach, znaleźć bratnią duszę, poczuć się jak u siebie, pośmiać się i po prostu miło spędzić czas wśród swoich. Podobnie było na studiach w Siedlcach, można było poczuć taką jedność i więź „rodzinną”. Jak ze znajomymi wspominaliśmy czasy, gdy ONSI kwitło to zgodziliśmy się z jednym, że to były najlepsze lata dla Nas, nie to co dzisiaj, gdzie porobiły się podziały. Bardzo żałuję, że już nie ma takiej jedności jak kiedyś i jest mi czasami przykro, że nie umiem odpowiedzieć dużo młodszym ode mnie, gdzie mogą spotkać niesłyszących rówieśników w moich okolicach. Dziwię się, że pomimo stałej dostępności do Internetu, social media, bogatej informacji o różnych imprezach kulturalnych dla niesłyszących są trudności ze znalezieniem odpowiedniej grupy młodzieżowej. Może dlatego, że kiedyś była tylko jedna strona ONSI, a w nim zawarte były wszystkie informacje o świecie Głuchych. Teraz informacje są tak rozproszone, że trudno jest znaleźć cokolwiek co Nas zainteresuje i trzeba by trochę napracować się grzebiąc głęboko w sieci.

Owszem, nie tylko ONSI, ale także inne organizacje dla niesłyszących brały udział bądź współudział w organizowaniu ogólnopolskich imprez czy wydarzeń. W każdym razie ostatni raz byłam na ogólnopolskiej imprezie w 2013 roku w Warszawie.  

Aktualnie ograniczam się do spotkań czy imprez prywatnych z najbliższymi znajomymi, ewentualnie uczestniczę w miarę możliwości w wydarzeniach naukowych, szkoleniach i konferencji.

Może po prostu pewien rozdział życia się zakończył i otworzył się nowy rozdział, przynajmniej w moim i nie tylko w moim życiu.

P.S. Nie każdy spędzał swą młodość tak samo jak Ja, niektórzy moi rówieśnicy preferowali wąskie grono znajomych i w przeciwieństwie do mnie nie odczuwali potrzebę poznania nowych ludzi. To kwestia stylu życia.