Głusi jako osoby z niepełnosprawnością?

Wczoraj był Międzynarodowy Dzień Osób z Niepełnosprawnością.

Czasami, gdy widzę, że ktoś wrzuca Nas Głuchych do grupy osób z niepełnosprawnością to mam dylematy tożsamościowe, wiem, że nie tylko Ja tak mam. Z tego powodu wczoraj nie świętowałam Międzynarodowy Dzień Osób z Niepełnosprawnością. Dla Nas Głuchych ważniejsze jest Tydzień bądź Dzień Głuchych, który przypada pod koniec września. Dla większości społeczeństwa jesteśmy osobami z niepełnosprawnością, bo mamy uszkodzony słuch, wadę wymowy, nierzadko nazywają Nas „głuchoniemymi”, bo niektórzy twierdzą, że wyrażenie „głuchoniemy” jest o zgrozo mniej obraźliwe niż „głuchy”. Po drugie z powodu wady słuchu mamy zaburzoną artykulację mowy to wszystko powoduje, że mamy problemy z funkcjonowaniem w społeczeństwie spowodowane barierą komunikacyjną. To wszystko sprowadza się do tego, że jesteśmy traktowani jak osoby z niepełnosprawnością. Wg medycyny wszystko się zgadza, ale – no właśnie, jest pewne „ale”.

Opowiem Wam mój przypadek, być może specyficzny. Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej dla niesłyszących nie czułam się inna, gorsza, niepełnosprawna, bo przebywałam wśród swoich. Gdy w liceum weszłam do świata słyszących poczułam jakbym wylądowała na innej planecie, czułam, że nie pasuję do nich, że to nie moje miejsce, że jestem tu nie z wyboru, ale z przymusu, owszem czułam się inna, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że jestem niepełnosprawna z powodu mojej głuchoty. Nikt tak do mnie nie mówił, przynajmniej nie wprost. Te wyrażenia „osoba z niepełnosprawnością” nie istniało w moim słowniku przez 20 lat mego życia. Wyobraźcie sobie 20 lat! Dopiero jak poszłam na studia załatwiając pewne formalności ku zdziwieniu dowiedziałam się, że w przeciwieństwie do wszystkich moich niesłyszących znajomych nie mam żadnej grupy niepełnosprawności, bo mając grupę miałam szansę uzyskać wiele przywilejów, np. stypendium specjalne, rentę socjalną, dofinansowanie z PFRONu, zasiłek pielęgnacyjny itp. Byłam w szoku, nie mogłam uwierzyć, że jednak powinnam mieć na papierze informację o grupie czy rodzaju swej niepełnosprawności. Nikt mnie o tym wcześniej nie informował. Dopiero mając 21 lat otrzymałam na stałe orzeczenie o niepełnosprawności i rentę socjalną na okres studiów. W każdym razie od tego momentu kłóci się to z moją tożsamością, bo przecież ktoś stwierdzi, że skoro nie akceptuję siebie jako osobę z niepełnosprawnością to po co w takim razie korzystam z ulgi czy dofinansowania z tytułu niepełnosprawności? Bo skoro państwo nie radzi sobie z pełnym dostępem do informacji, trudniej jest Nam otrzymać odpowiednie wykształcenie, żeby potem znaleźć odpowiednie zatrudnienie, ciężej pracujemy, żeby żyć godnie. Bo dzięki etykiecie „niepełnosprawności”, choć w głębi serca nie zgadzamy się z tym, łatwiej jest dotrzeć do społeczeństwa, łatwiej jest wyróżnić się, lepiej Nas widać. Bo nasza „niepełnosprawność” jest niewidzialna gołym okiem, nie wiesz nigdy, czy właśnie minąłeś przed chwilą osobę g/Głuchą, schody się zaczynają dopiero, gdy dochodzi do komunikacji słownej.

Głusi w przeciwieństwie do innych niepełnosprawności mają swój odrębny język, odrębną kulturę, odrębną historię. Niech mi ktoś powie, że osoby na wózku mają odrębny język i kulturę? Albo osoby niewidome oprócz alfabetu Braille’a posługują się innym językiem? Czym się od nich jeszcze różnimy? Oni należą do słyszących, mają kulturę słyszących, język słyszących. Oni walczą z barierami architektonicznymi, a my z barierami komunikacyjnymi.

Są takie osoby głuche czy słabosłyszące, które akceptują swoją „niepełnosprawność”, z pewnością mają ku temu powód. Jak myślicie, jaki to może być powód? Nie żebym nie wiedziała, ale domyślam się, dlaczego tak się dzieje, że pewna grupa głuchych nie uważa się za osoby z niepełnosprawnością, a inna grupa uważa „wadę słuchu” jako rodzaj niepełnosprawności.

Dodaj komentarz